Ostatnimi czasy popularność wśród osób odchudzających się zyskuje koncepcja cheat meal. Jest to posiłek lub przekąska, którego nie wliczamy do codziennego bilansu kalorycznego, nie weryfikujemy wartości odżywczych jakie w sobie zawiera, nie sprawdzamy wartości w odpowiednich tabelach żywieniowych. W swoim założeniu jest to – najczęściej jeden w ciągu tygodnia – moment, w czasie którego możemy porzucić nasze założone cele dietetyczne. Wszystko po to, by łatwiej było wytrwać na diecie i nie popadać w koszmary o bitej śmietanie. Cheat meal jako swoista forma nagrody za cały tydzień dyscypliny w żywieniu oraz ćwiczeniach nie jest niczym złym. Warto jednak skonsultować się z dietetykiem bądź trenerem personalnym, aby ustalić częstotliwość takich małych oszustw. U różnych osób bowiem procesy metaboliczne przebiegają w różny sposób. Osoby o wysokiej wrażliwości na insulinę będą mogły pozwolić sobie na taki cheat meal częściej, aby zapobiec utracie masy mięśniowej. Zasady stosowania drobnych oszustw są zatem bardzo indywidualne i wymagają konsultacji bądź weryfikacji metodą prób i błędów.